Aktorka polska, wspominana rzadziej niż ikoniczne kobiety jej czasów, wykonujące tą samą profesję. Jej nazwisko jest słabo kojarzone przez dzisiejszą, szerszą publiczność; kiedyś było, może inaczej. Urodziła się w czasie ostatniej przedwojennej zimy, w lutym 1939 roku, w Warszawie. Jej ojciec Juliusz, poeta i radiowiec zaprzyjaźniony z rodziną Iwaszkiewiczów i Jeremim Przyborą (ojcem chrzestnym Ewy) pracował w strukturze podziemnego państwa. Umarł w powstaniu warszawskim. Po zakończeniu wojny życie pozostawionej żony i córki toczyło się ubogo, w ciasnocie pokoju dzielonego z kilkoma obcymi osobami. Obie przeprowadziły się po kilku latach do Krakowa, gdzie przyszła aktorka zaczęła studiować na PWST im. Ludwika Solskiego.
W wyniku zwycięstwa w konkursie „Przekroju” zatytułowanego: „Dziewczyny z okładek na ekrany” dostała pierwszą rolę, bardzo ważną. Miała zagrać w „Popiele i diamencie”. Niektóre relacje podają, że Andrzej Wajda nie był przekonany co do tego wyboru. Chciał wtedy stworzyć film o zagubionych w ówczesnej współczesności dwudziestolatkach, w którym główną bohaterkę zagrałaby Grażyna Staniszewska. Podobnie niepochlebnie myślał o Zbigniewie Cybulskim, inaczej wyobraził sobie w tej historii główną parę postaci, jednak akurat tych dwoje zostało obsadzonych. Był rok 1958, trwał drugi rok studiów Krzyżewskiej, nie spodziewała się tego zdarzenia w tamtym czasie. Film stał się kultowym, najpełniej mówiącym o polskim przeżyciu. Debiutantka zainteresowała wtedy oglądających, stawała się popularną, jak bywa w takich sytuacjach, w bardzo szybkim tempie i dużym natężeniu. To ją dezorientowało. Wypowiedziała swoim głosem postać zamkniętą, powolną i niechętną miłosnemu uczuciu, które dla jej roli wyznaczono jako pierwszoplanowe. Później pojawiła się w przygodowo-psychologicznym filmie „Zuzanna i chłopcy”. Rzecz dzieje się w Zakopanem, w Tatrach, obejmuje miejscowych ludzi i jedną osobę z zewnątrz, z innej formy życia, osobę przy której zachowanie się odmienia.
To właśnie tytułowa Zuzanna Krzyżewskiej, gwiazda filmu o którą zakopiańskie panny są zazdrosne a chłopcy ulegają jej urokowi, jawnie lub w ukryciu. Fabuła dotyczy pozorności, prawdy o sobie, którą ofiaruje się nowo poznanemu człowiekowi, kilku możliwych twarzy weryfikujących się w czasie ekstremalnego wydarzenia – uwięzienia trójki związanych ze sobą bohaterów w grocie, w głębi Tatr. Ważnym elementem tej roli Krzyżewskiej była uroda, owa pozorna twarz, zasłona lub ozdoba prawdy. To jak aktorka była piękna, zaciekawiająca dzięki temu, było oczywiste. Do tej pory nagminnie porównuje się ją do Sophi Loren. W filmie z 1963 roku „Zbrodniarz i panna” ta oto uroda miała do zagrania coś istotnego dla wyrazu scenariusza. W pierwszych ujęciach postać Małgorzaty Makowskiej ma być brzydulą możliwą jednak do przeistoczenia. Zadziałano na to pozbawiając aktorkę makijażu i pogrubiając brwi. W efekcie dla niewprawnego oka może ona uchodzić za trudną do rozpoznania ale nie zbyt mocno oszpeconą. Zyskując ciemne, długie kreski na powiekach, brwi wyregulowane, natapirowane włosy i dopasowaną sukienkę staje się seksowna, powszechnie atrakcyjna. Taki zabieg był potrzebny aby uniemożliwić przestępcy jej odszukanie. Wraz z policjantem (po raz kolejny Zbigniewem Cybulskim) prowadzącym śledztwo, w które jest zamieszana wyjeżdża z prowincjonalnego, zabierającego sporo energii i młodości, miasta. Dostaje nową twarz, nowe wyposażenie codzienności, jednak ten luksus będzie musiała zdać w czymś co przypomina depozyt na komisariacie, gdy śledztwo się skończy. Sama wypowiada słowa: „Zmieniłam się. Chyba się zmieniłam.” Odkrywa dla siebie nobilitującą pewność, elegancję i prawo do pozyskania czyjejś uwagi.
To ważne odkrycie, przydające wagi osobowości ale powrót i dalsze życie na prowincji może być od tej przygody wiele trudniejsze niż wcześniej. Był to ulubiony film Ewy Krzyżewskiej. Jeszcze dwa lata wcześniej Tadeusz Konwicki zaangażował ją do pracy na planie „Zaduszek”. Głównymi bohaterami filmu jest para ludzi, mężczyzna i kobieta, zatrzymujących się w anonimowym pensjonacie. Są dla siebie oschli, silnie od siebie oddzieleni. Niepokoją ich obce dźwięki na korytarzu, opustoszała płyta rynku. Tkwiąc w pokoju razem, mimo woli, „zadusznie” powracają do ich myśli ludzie z wojny, ich miłości. To ich nie łączy, ich wspomnienia wojny nie są wspólne, powodują że w ten wolny, długo – weekendowy czas przestają być dla siebie ważni. Mają odjechać osobno, w teraźniejszość która nie przestaje się mącić z przeszłością, jednak podejmują walkę o ich rozdzielenie. Krzyżewska pojawiła się w kilku filmach produkcji zagranicznej; włosko-czechosłowackiej: „Dzwony dla bosych”, rumuńskiej: „Faust XX”, NRD-owskiej: „Liebeserklärung an G. T.”. Zagrała w „Faraonie” Jerzego Kawalerowicza, gdzie przez niedługie chwile pojawia się w kadrach, niewiele mówi, jednak oczywiście zapada w pamięć nią zainteresowanych. Występuje w kostiumie, niczym biżuteryjnej rzeźbie na jej postaci – Hebron, tajemnicy która wdzięcznie odciąga Ramzesa od jego nałożnicy z wypreparowaną przez kapłanów mądrością, Kamy. W tym filmie, wśród aktorstwa dawnego, które wersuje wypowiedź, pauzuje, które dźwięczy bardziej jak poezja niż proza, odróżnia się Krzyżewska swobodnością swojego tekstu, która daje się zauważyć od początku jej pracy, od 1958 roku. Jej głos jest delikatny i zdecydowany, przez co osiąga niski ton, nie tak chybotliwy jak u większości aktorek lat 60-tych.
Rola pani Widmarowej żyjącej w bogactwie, w filmie „Zazdrość i medycyna” Janusza Majewskiego, była jej ostatnią (1973 rok). Akcja, na podstawie powieści Michała Choromańskiego z 1932, toczy się wokół romansu, w którym świetnie czuje się bohaterka Krzyżewskiej. Jej mąż nie może odpocząć od podejrzewania, jest pewny niewierności żony. Gdy wynajmuje Żyda Goldmana aby zdobył tego dowód, ten ginie. Dalej rzecz przebiega odwrotnie do historii szekspirowskiego, równie pogrążonego w namiętności podejrzeń Otella. Widmar, robi wszystko aby udało mu się uznać swoją zazdrość za błąd. Krótko po nakręceniu tego filmu Ewa Krzyżewska ze swoim drugim mężem Bolesławem Kwiatkowskim, wyjechała do USA. Pracowała w bibliotece w siedzibie ONZ, potem projektowała ubiór. Razem osiedli w Hiszpanii. Zginęli w 2003 roku, w wypadku samochodowym.